
W krajach, gdzie giełdy rozwijają się od dekad coraz łatwej przychodzi przekonanie obywateli do tego, aby to oni przede wszystkim chętnie brali na siebie ciężar sponsorowania rozwoju gospodarki, by aktywnie wspierali przedsiębiorców, przede wszystkim lokalnych. Tam, gdzie na giełdzie grają tylko i wyłącznie fundusze inwestycyjne i banki, trudno o realny postęp i prawdziwe odwzorowanie wartości poszczególnych firm. W takich warunkach także o wiele łatwiej przychodzi działać spekulantom, nie mówiąc już o możliwym nagłym odpłynięciu całego ważnego kapitału na inne rynki. Jeśli natomiast wśród aktywnych uczestników giełdowej wymiany nie brakuje obywateli i zwykłych indywidualnych inwestorów, nawet tych z bardzo niewielkimi portfelami, akcje zmieniają się zgodnie z prawdziwymi trendami nie tylko rynkowymi, ale chociażby takimi wskaźnikami jak zadowolenie społeczne. W USA udało się rozwinąć wiele przełomowych firm i powstało wiele wyjątkowych inwestycji właśnie dlatego, że nie wszystkie pieniądze w okresie proseperity gospodarki pochodziły z kieszeni państwowej – w dużej mierze lokalny biznes rozwijał się dzięki tysiącom inwestorów-amatorów, dla których posiadanie udziałów w lokalnym przedsiębiorstwie w pewnym momencie stało się wręcz modne. A ci, którzy nie grali nigdy na giełdzie, są tam dzisiaj w zdecydowanej mniejszości.